Co w rodzinie, to nie zginie.
Wzór, czyli schemat, według którego należy postępować. Pamiętamy je z lekcji geometrii. Pole koła to πr2 , powierzchnia kuli 4πr2, ale pole czworokąta wpisanego w okrąg niestety przekracza już pojemność moich szarych komórek. Lubiłam matematykę, choć nie umiałam. Pamiętam, że na sprawdzianach za samo podstawienie liczb do wzoru już był jakiś punk, a to bardzo sprawiedliwe. Matematyka jest kombinacją z powtórzeniami. Pitagoras mawiał, że to liczby rządzą światem. Choć jestem humanistką to się z nim zgadzam. Życie to reguły i zasady. Z tym, że w życiu ów wzór nie zawsze bywa pomocny. Powielamy rodzinne schematy, szukamy sobie parterów na podobieństwo naszych rodziców. Nieświadomie. Rodzina uczy nas jak bardzo możemy przekraczać granice w kontakcie z drugą osobą, co identyfikujemy ze słowem miłość i w znacznym stopniu wpływa na naszą samoocenę w przyszłości. Ciężko jest się wyrwać ze szponów tego, co już znamy. Zdarzają się odszczepieńcy, jednak w większości przypadków trzymamy się znajomego rąbka spódniczki mamy, realizując przewidziany dla nas scenariusz. Nieświadomie. Rodzinny dom uczy nas wzajemnego szacunku albo jego braku, kreuje w naszym umyślę relacje kobieta- mężczyzna. Patrząc na naszych rodziców kodujemy jak mąż powinien traktować żonę, uczymy się oczekiwań wobec siebie samego i stosunku do pieniądza. Czy wobec tego możemy mieć żal do swoich rodziców jeśli w przyszłości zwiążemy się z nieudacznikiem albo kłamcą? Mimo psychologicznych teorii warunkujących nasze życiowe wybory nadal chcę wierzyć, że da się zerwać ze schematem. Pytanie tylko, w jaki sposób uświadomić sobie, że to co znajome nie zawsze jest dobre?
cała stylizacja - Tally Weijl kurtka- [klik]
sweter- [klik]
buty- [klik]
bluzka- [klik]
spodnie- [klik]
torebka- [klik]
Napisała: Pati
Na zdjęciach: Marsi