Oczekiwania vs Rzeczywistość.
Jak już wcześniej wspominałam, piszę książkę. Najprawdopodobniej będzie ją można kupić pod koniec tego roku. Fabuły nie zdradzę ale opinia moich przyjaciół głosi, że pochłania się ją jednym tchem. I o to własnie chodziło. Historia dwóch sióstr- studentek. Wiele sytuacji zaczerpnęłam z życia, wykorzystałam charaktery osób z otoczenia. Dziś mam dla Was fragment z rozdziału piątego ;)
Ps. Tytuł wymyśla się na początku, czy na końcu ???
Kończąc liceum miałam wrażenie, że zacznie się dla mnie inny wymiar. Że moje życie towarzyskie będzie tętniło jak nigdy, zacznę chodzić na akademickie mecze, jadać lunche na mieście i mieć swoją szafeczkę na uczelni. Że nauka będzie przyjemna, bo w końcu odpadnie chemia i fizyka której nienawidzę, będę udzielać się charytatywnie, działać na rzecz miasta i zdobywać znajomości, które zaowocują w przyszłości. Nie trzeba zrywać się z łóżka o szóstej trzydzieści albo tłumaczyć z nieobecności. Zajęcia odbywają się w ogromnej auli, a ja siedzę na wygodnym siedzeniu z obiciem, przede mną komputer, na którym notuję i kubek kawy ze Starbucksa. Po drodze pozna się ciekawego faceta na jednej z imprez, oczywiście nie studenta, który zakocha się od pierwszego wejrzenia i będzie przyjeżdżał po mnie swoim nowym Audi. W głowie malował mi się obraz, będący wynikiem nagapienia się na amerykańskie filmy. Tymczasem rzeczywistość to nie Ameryka. Stypendium ledwo wystarcza na opłacenie połowy czynszu, na zajęcia tłukę się tramwajem o ósmej, auli wykładowej bliżej do szkolnej klasy z krzesłami powodującymi schorzenia kręgosłupa. Obiady na mieście wychodzą za drogo więc produkty kupuje się w Biedronce i zjada w studenckim zaciszu. Pół biedy, jeśli rzeczywiście jest to zacisze, nieszczęśnicy bowiem lądują w akademikach, gdzie jednym palnikiem dzieli się trzydzieści osób. Do Starbucksa chodzi się rzadko albo wcale, bo za 14 zł nieraz trzeba przeżyć cały dzień. Szałowe studenckie imprezy też uszyte są grubymi nićmi. Przed wyjściem zwykle wszyscy gromadzą się w jednym pokoju, piją przyniesiony ze sobą alkohol a póżniej jadą nocnym autobusem do klubu, gdzie wstęp z legitymacją za darmo, skąd każdy ulotni się po godzinie. Owszem, było kilka imprez niezwykle udanych, ale to głównie dlatego, że byłam tak pijana, iż niewiele pamiętam. Kiedyś widziałam w internecie odpowiedni do sytuacji obrazek: dziewczynka trzyma w ręce fikuśną foremkę do pieczenia ciastek w kształcie jednorożca a wyciąga z piekarnika rozgniecionego na blaszce plaskacza. Tak właśnie wygląda moje życie w chwili obecnej. Oczekiwania, a rzeczywistość. Dlatego aktualnie jedyne o czym marzę to zakończenie tego etapu bo mam wrażenie, że życie ucieka mi przez palce i sensu najmniejszego to nie ma.
buty- Worldbox599.99 399.99 zł -----> KLIK!
płaszcz- Mosquito 249.99 zł
sweter- Lululi
szalik- Szaleo 35.99 zł -----> KLIK!
czapka- El Polako 49 zł
spodnie- Bershka 149.99 zł
pasek- Topshop 109 zł
Napisała: Pato
Zdjęcia: Marsi
Na zdjęciach: Pato
Ps. Tytuł wymyśla się na początku, czy na końcu ???
Kończąc liceum miałam wrażenie, że zacznie się dla mnie inny wymiar. Że moje życie towarzyskie będzie tętniło jak nigdy, zacznę chodzić na akademickie mecze, jadać lunche na mieście i mieć swoją szafeczkę na uczelni. Że nauka będzie przyjemna, bo w końcu odpadnie chemia i fizyka której nienawidzę, będę udzielać się charytatywnie, działać na rzecz miasta i zdobywać znajomości, które zaowocują w przyszłości. Nie trzeba zrywać się z łóżka o szóstej trzydzieści albo tłumaczyć z nieobecności. Zajęcia odbywają się w ogromnej auli, a ja siedzę na wygodnym siedzeniu z obiciem, przede mną komputer, na którym notuję i kubek kawy ze Starbucksa. Po drodze pozna się ciekawego faceta na jednej z imprez, oczywiście nie studenta, który zakocha się od pierwszego wejrzenia i będzie przyjeżdżał po mnie swoim nowym Audi. W głowie malował mi się obraz, będący wynikiem nagapienia się na amerykańskie filmy. Tymczasem rzeczywistość to nie Ameryka. Stypendium ledwo wystarcza na opłacenie połowy czynszu, na zajęcia tłukę się tramwajem o ósmej, auli wykładowej bliżej do szkolnej klasy z krzesłami powodującymi schorzenia kręgosłupa. Obiady na mieście wychodzą za drogo więc produkty kupuje się w Biedronce i zjada w studenckim zaciszu. Pół biedy, jeśli rzeczywiście jest to zacisze, nieszczęśnicy bowiem lądują w akademikach, gdzie jednym palnikiem dzieli się trzydzieści osób. Do Starbucksa chodzi się rzadko albo wcale, bo za 14 zł nieraz trzeba przeżyć cały dzień. Szałowe studenckie imprezy też uszyte są grubymi nićmi. Przed wyjściem zwykle wszyscy gromadzą się w jednym pokoju, piją przyniesiony ze sobą alkohol a póżniej jadą nocnym autobusem do klubu, gdzie wstęp z legitymacją za darmo, skąd każdy ulotni się po godzinie. Owszem, było kilka imprez niezwykle udanych, ale to głównie dlatego, że byłam tak pijana, iż niewiele pamiętam. Kiedyś widziałam w internecie odpowiedni do sytuacji obrazek: dziewczynka trzyma w ręce fikuśną foremkę do pieczenia ciastek w kształcie jednorożca a wyciąga z piekarnika rozgniecionego na blaszce plaskacza. Tak właśnie wygląda moje życie w chwili obecnej. Oczekiwania, a rzeczywistość. Dlatego aktualnie jedyne o czym marzę to zakończenie tego etapu bo mam wrażenie, że życie ucieka mi przez palce i sensu najmniejszego to nie ma.
buty- Worldbox
płaszcz- Mosquito 249.99 zł
sweter- Lululi
szalik- Szaleo 35.99 zł -----> KLIK!
czapka- El Polako 49 zł
spodnie- Bershka 149.99 zł
pasek- Topshop 109 zł
Napisała: Pato
Zdjęcia: Marsi
Na zdjęciach: Pato