Węgry, czyli moja relacja z pobytu w Budapeszcie.
Biorąc pod uwagę Wasze zainteresowanie tematem podróżowania, wrzucam kolejnego posta na temat mojej małej wycieczki. Jakiś czas temu miałam okazję po raz pierwszy w życiu pojechać na Węgry. Budapeszt to zachwycające miejsce, z resztą przekonajcie się sami. My sami zostaliśmy zachęceni do wycieczki przez znajomych i jedno jest pewne, już chcemy tam wracać.
O stolicy.
Budapeszt, czyli stolica i największe miasto Węgier, przez wiele osób nazywane Paryżem Wschodu, położone nad Dunajem. Formalnie powstało w XIX wieku, w wyniku połączenia ze sobą dwóch miast: Budy i Pesztu. Budapesz od samego początku nas oczarował i nic dziwnego, w końcu jego historyczna część praktycznie w całości została wpisana na światową listę dziedzictwa kulturowego UNESCO. Niestety, mieliśmy tylko dwa dni a to zdecydowanie za mało, aby zobaczyć wszystkie, warte odwiedzenia miejsca. Mam jednak nadzieję, że to co udało mi się zwiedzić zainteresuje Was do tego stopnia, że zdecydujecie się na wyjazd. Historyczną część Budapesztu spokojnie możecie zwiedzić na własnych nogach, bardzo odległe miejsca wymagają już jednak komunikacji miejskiej bądź rowerowej. Możecie w to nie uwierzyć ale w ciągu tych trzech dni zrobiliśmy 90 km (70 km pieszo + 30 km rowerem) po prostu zwiedzając. Trafiła nam się cudowna i bardzo słoneczna pogoda, więc wróciliśmy opaleni jak po tropikalnym urlopie.
Obowiązkowym punktem wycieczki do stolicy powinno być Wzgórze Zamkowe wraz z Zamkiem Królewskim. Idąc na zamek mieliśmy nadzieję, że czeka nas coś w stylu krakowskiego Wawelu. Niestety, został on bardzo zniszczony w trakcie wojny, wobec czego nie zachowały się królewskie apartamenty czy sale balowe, które tak bardzo lubię oglądać. Koniecznym punktem wycieczki jest również Plac Bohaterów, czyli pomnik poległych w I WŚ, Bazylika św. Stefana, Opera Narodowa czy najczęściej spotykany symbol Budapesztu- węgierski Parlament. Już sam budynek Parlamentu zapiera dech w piersiach. To największy i najwyższy budynek w stolicy, który warto zobaczyć w nocy. My zafundowaliśmy sobie nocną wycieczkę statkiem wzdłuż rzeki, dzięki czemu widok na miasto był jeszcze bardziej oszałamiający. Przy Dunaju jest mnóstwo statków wycieczkowych, których różnorodność jest ogromna. Możecie wybrać opcję rejsu z obiadem w cenie, pizzą i piwem, ludowymi tańcami, orkiestrą na żywo czy animacjami. My zdecydowaliśmy się na standardową opcję bez udziwnień, półtorej godziny rejsu to kwota 12,5 euro od osoby (ok. 53 zł). Jeśli ktoś miałby ochotę wejść do środka Parlamentu to jest taka możliwość, są organizowane wycieczki z przewodnikiem, który oprowadza po salach głosowań. My niestety nie skorzystaliśmy z tej możliwości z powodu braku czasu. To jeden z tych powodów, dla których koniecznie muszę wrócić na Węgry.
W granicach miasta Budapeszt, na Dunaju, leży wyspa św. Małgorzaty. Ma 2,5 km długości i została sztucznie utworzona z trzech leżących obok siebie wysepek. Znajdują się na niej głównie hotele, obiekty sportowe, piękne fontanny i mnóstwo zieleni. Warto odhaczyć to miejsce, szczególnie dla tych, którzy potrzebują wypocząć od miejskiego zgiełku. Na słynną wyspę można dotrzeć pieszo, statkiem albo rowerem. My odwiedziliśmy ją na rowerze miejskim Donkey Republic. Można go wypożyczyć w wielu różnych miejscach. Koszt to około 35 zł za 6 godzin. Cena jest wyższa niż w przypadku naszych warszawskich rowerów miejskich, jednak standard rowerów Donkey jest nieporównywalny.
Bardzo urzekły mnie hale targowe, na których sprzedawane są świeże warzywa i owoce, przyprawy, sery, pieczywo, wina, pamiątki. Można w nich również znaleźć urokliwe knajpki z jedzeniem czy piekarnie. Polecam każdemu spróbowania węgierskich wypieków, są niepowtarzalne. Nie mam pojęcia jak nazywały się ciastka, które jadłam, ale smakowały wyjątkowo. Hali jest kilka, najbardziej znana jest Centralna Hala Targowa, która z zewnątrz przypomina dworzec.
W końcu kilka słów o wzgórzu Gellerta. To przepiękne, liczące 235 metrów wzgórze, mieści się w samym centrum stolicy. Jego nazwa pochodzi od imienia biskupa misyjnego, który został zamordowany przez pogan właśnie w tym miejscu. Pomnik upamiętniający biskupa znajduje się tuż nad wodospadem i zwrócony jest w stronę mostu Elżbiety. Samo wzgórze to wspaniały punkt widokowy na całe miasto (szczególnie polecam wybrać się tam nocą, skąd widać przepięknie oświetlone mosty czy Parlament). Ważnym elementem wzgórza jest również Pomnik Wolności, powstały po II WŚ. Rzeźba przedstawia kobietę trzymającą w rękach gałązkę- symbol pokoju.
Nasz hotel.
Hotel Gellert to zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc, w jakich miałam okazję spać. Budynek w całości jest utrzymany w stylu secesyjnym, powstał w roku 1918 a najlepszą jego atrakcją są słynne na całym świecie łaźnie Gellerta z wodą termalną. Położony jest u samych stóp wspomnianego wyżej wzgórza, jedząc więc poranne śniadanie na hotelowym tarasie towarzyszy Ci widok na Dunaj i wzgórze, zapierający dech w piersiach. Kojarzycie może The Grand Budapest Hotel z Ralphem Fiennes`em? Wszyscy fani tego filmu koniecznie muszą odwiedzić hotel Gellerta, nigdzie nie poczujecie tak klimatu filmu jak właśnie w tym miejscu. Cena za noc w dwuosobowym pokoju waha się w okolicach 500 zł (w zależności od wielkości i usytuowania balkonu). My mieliśmy pokój z widokiem na Dunaj, więc pół nocy spędziliśmy na balkonie, zachwycając się widokiem. Jeśli planujesz wycieczkę do Budapesztu warto jest choć jedną noc spędzić w tym magicznym miejscu. Korzystanie z łaźni jest dużo tańsze dla gości hotelowych ( 9 euro), przepyszne śniadanie z ogromnym wyborem wliczone jest w cenę a doznania estetyczne bezcenne.
Gdzie zjeść lokalne jedzenie tanio i pysznie?
Szczerze polecam restaurację Frici Papa Kifozdeje, serwującą smaczną węgierską kuchnię. Kanjpa obiektywnie nie jest ładna, nie ma w niej stolików na zewnątrz, przypomina raczej bar z tanim i niskiej jakości jedzeniem ale to tylko złudzenie. Gościliśmy w niej dwa razy i za każdym razem było 100 % obłożenie, mieliśmy szczęście że nie przyszło nam stać w długiej kolejce. Zamówiłam gulasz węgierski z ryżem jaśminowym i ogórkiem kiszonym i nawet teraz, na samą myśl o tym daniu, cieknie mi ślinka. Za 5 euro zjesz pyszny, tradycyjny, węgierki obiad. Obsługują w niej przemili starsi panowie, którzy pomimo swojego wieku, dobrze mówią po angielsku więc bez problemu się dogadasz.
Obowiązkowym punktem wycieczki na Węgry jest skosztowanie kurtoszkołacza, czyli tradycyjnego drożdżowego smakołyku, wypiekanego na żywym ogniu. Dziś z łatwością kupisz go pod nazwą kołacz w miejscach turystycznych jak Zakopane czy Międzyzdroje ale nigdzie nie smakuje tak pysznie, jak w Budapeszcie (wiem, bo sprawdziłam). Polecam Wam opcję z cynamonem i kakao albo na słono, z buritto lub kiełbaską.
Lokalny przysmak: langosz. Długo zastanawiałam się, czy faktycznie mam na to ochotę ale stwierdziłam, że póki nie spróbuję to się nie dowiem. Specjał zdecydowanie nie dla mnie, ale warto zawsze zbierać nowe doświadczenia. Smażone na głębokim oleju ciasto jak do pączków, podawane ze śmietaną i startym żółtym serem (w wersji tradycyjnej) lub w wielu innych wariantach, łącznie z nutellą czy owocami. Mnóstwo tłuszczu i kalorii a smak praktycznie żaden. Ale spróbujcie i oceńcie sami. Langosz jest tani i można go dostać w większości barów szybkiej obsługi.
Ceny w Budapeszcie.
Są zbliżone do naszych polskich, szczególnie tych warszawskich czy krakowskich. Wiadomo, niektóre produkty są tańsze u nas a droższe tam i na odwrót, ale generalnie nie odczuwa się większej różnicy. Warto jednak płacić w lokalnej walucie (forint węgierski) ponieważ płacą w euro często kwota jest wyższa.
Jak się tam dostać?
Opcji jest wiele, warto sprawdzać loty w korzystnych cenach bo często można trafić coś atrakcyjnego za grosze. My wybraliśmy się autem z Krakowa, łącznie nie całe 400 km.
Wierny towarzysz.
W trakcie wyjazdu towarzyszył mi mój niezastąpiony kompan wakacyjnych wyjazdów- Semilac. Postawiłam na delikatny manicure z elementami oka, wykonany przy pomocy fuksji i srebra. Do zdobień wykorzystany został czarny żel do zdobień. Pomimo trudnych dla lakieru do paznokci warunków, przez cały swój pobyt cieszyłam się idealnym manicure bez jakichkolwiek odprysków. Szczerze polecam takie rozwiązanie, zwłaszcza dziewczynom, które planują aktywne wakacje. Słona i chlorowana woda czy wysokie temperatury to największy wróg klasycznego lakieru, dlatego jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, koniecznie zastąp go wersją hybrydową. Taki manicure możesz wykonać samodzielnie w domu, wystarczy, że zamówisz sobie domowy zestaw od Semilac. Wszystkie potrzebne informacje znajdziesz tutaj ---> klik!
To tyle, jeśli chodzi o moją wycieczkę do Budapesztu. Koniecznie dajcie znać czy posta Wam się podobał i czy tego typu wpisy są przydatne. Jestem również ciekawa, kto z Was miał okazję zwiedzić tę stolicę? Dajcie znać w komentarzach. Wybaczcie proszę jakość zdjęć, niestety wszystkie robiłam telefonem ponieważ zapomniałam aparatu ale obiecuję, że poprawię się przy okazji kolejnych relacji.
Budapeszt, czyli stolica i największe miasto Węgier, przez wiele osób nazywane Paryżem Wschodu, położone nad Dunajem. Formalnie powstało w XIX wieku, w wyniku połączenia ze sobą dwóch miast: Budy i Pesztu. Budapesz od samego początku nas oczarował i nic dziwnego, w końcu jego historyczna część praktycznie w całości została wpisana na światową listę dziedzictwa kulturowego UNESCO. Niestety, mieliśmy tylko dwa dni a to zdecydowanie za mało, aby zobaczyć wszystkie, warte odwiedzenia miejsca. Mam jednak nadzieję, że to co udało mi się zwiedzić zainteresuje Was do tego stopnia, że zdecydujecie się na wyjazd. Historyczną część Budapesztu spokojnie możecie zwiedzić na własnych nogach, bardzo odległe miejsca wymagają już jednak komunikacji miejskiej bądź rowerowej. Możecie w to nie uwierzyć ale w ciągu tych trzech dni zrobiliśmy 90 km (70 km pieszo + 30 km rowerem) po prostu zwiedzając. Trafiła nam się cudowna i bardzo słoneczna pogoda, więc wróciliśmy opaleni jak po tropikalnym urlopie.
Obowiązkowym punktem wycieczki do stolicy powinno być Wzgórze Zamkowe wraz z Zamkiem Królewskim. Idąc na zamek mieliśmy nadzieję, że czeka nas coś w stylu krakowskiego Wawelu. Niestety, został on bardzo zniszczony w trakcie wojny, wobec czego nie zachowały się królewskie apartamenty czy sale balowe, które tak bardzo lubię oglądać. Koniecznym punktem wycieczki jest również Plac Bohaterów, czyli pomnik poległych w I WŚ, Bazylika św. Stefana, Opera Narodowa czy najczęściej spotykany symbol Budapesztu- węgierski Parlament. Już sam budynek Parlamentu zapiera dech w piersiach. To największy i najwyższy budynek w stolicy, który warto zobaczyć w nocy. My zafundowaliśmy sobie nocną wycieczkę statkiem wzdłuż rzeki, dzięki czemu widok na miasto był jeszcze bardziej oszałamiający. Przy Dunaju jest mnóstwo statków wycieczkowych, których różnorodność jest ogromna. Możecie wybrać opcję rejsu z obiadem w cenie, pizzą i piwem, ludowymi tańcami, orkiestrą na żywo czy animacjami. My zdecydowaliśmy się na standardową opcję bez udziwnień, półtorej godziny rejsu to kwota 12,5 euro od osoby (ok. 53 zł). Jeśli ktoś miałby ochotę wejść do środka Parlamentu to jest taka możliwość, są organizowane wycieczki z przewodnikiem, który oprowadza po salach głosowań. My niestety nie skorzystaliśmy z tej możliwości z powodu braku czasu. To jeden z tych powodów, dla których koniecznie muszę wrócić na Węgry.
W granicach miasta Budapeszt, na Dunaju, leży wyspa św. Małgorzaty. Ma 2,5 km długości i została sztucznie utworzona z trzech leżących obok siebie wysepek. Znajdują się na niej głównie hotele, obiekty sportowe, piękne fontanny i mnóstwo zieleni. Warto odhaczyć to miejsce, szczególnie dla tych, którzy potrzebują wypocząć od miejskiego zgiełku. Na słynną wyspę można dotrzeć pieszo, statkiem albo rowerem. My odwiedziliśmy ją na rowerze miejskim Donkey Republic. Można go wypożyczyć w wielu różnych miejscach. Koszt to około 35 zł za 6 godzin. Cena jest wyższa niż w przypadku naszych warszawskich rowerów miejskich, jednak standard rowerów Donkey jest nieporównywalny.
W końcu kilka słów o wzgórzu Gellerta. To przepiękne, liczące 235 metrów wzgórze, mieści się w samym centrum stolicy. Jego nazwa pochodzi od imienia biskupa misyjnego, który został zamordowany przez pogan właśnie w tym miejscu. Pomnik upamiętniający biskupa znajduje się tuż nad wodospadem i zwrócony jest w stronę mostu Elżbiety. Samo wzgórze to wspaniały punkt widokowy na całe miasto (szczególnie polecam wybrać się tam nocą, skąd widać przepięknie oświetlone mosty czy Parlament). Ważnym elementem wzgórza jest również Pomnik Wolności, powstały po II WŚ. Rzeźba przedstawia kobietę trzymającą w rękach gałązkę- symbol pokoju.
Hotel Gellert to zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc, w jakich miałam okazję spać. Budynek w całości jest utrzymany w stylu secesyjnym, powstał w roku 1918 a najlepszą jego atrakcją są słynne na całym świecie łaźnie Gellerta z wodą termalną. Położony jest u samych stóp wspomnianego wyżej wzgórza, jedząc więc poranne śniadanie na hotelowym tarasie towarzyszy Ci widok na Dunaj i wzgórze, zapierający dech w piersiach. Kojarzycie może The Grand Budapest Hotel z Ralphem Fiennes`em? Wszyscy fani tego filmu koniecznie muszą odwiedzić hotel Gellerta, nigdzie nie poczujecie tak klimatu filmu jak właśnie w tym miejscu. Cena za noc w dwuosobowym pokoju waha się w okolicach 500 zł (w zależności od wielkości i usytuowania balkonu). My mieliśmy pokój z widokiem na Dunaj, więc pół nocy spędziliśmy na balkonie, zachwycając się widokiem. Jeśli planujesz wycieczkę do Budapesztu warto jest choć jedną noc spędzić w tym magicznym miejscu. Korzystanie z łaźni jest dużo tańsze dla gości hotelowych ( 9 euro), przepyszne śniadanie z ogromnym wyborem wliczone jest w cenę a doznania estetyczne bezcenne.
Gdzie zjeść lokalne jedzenie tanio i pysznie?
Szczerze polecam restaurację Frici Papa Kifozdeje, serwującą smaczną węgierską kuchnię. Kanjpa obiektywnie nie jest ładna, nie ma w niej stolików na zewnątrz, przypomina raczej bar z tanim i niskiej jakości jedzeniem ale to tylko złudzenie. Gościliśmy w niej dwa razy i za każdym razem było 100 % obłożenie, mieliśmy szczęście że nie przyszło nam stać w długiej kolejce. Zamówiłam gulasz węgierski z ryżem jaśminowym i ogórkiem kiszonym i nawet teraz, na samą myśl o tym daniu, cieknie mi ślinka. Za 5 euro zjesz pyszny, tradycyjny, węgierki obiad. Obsługują w niej przemili starsi panowie, którzy pomimo swojego wieku, dobrze mówią po angielsku więc bez problemu się dogadasz.
Obowiązkowym punktem wycieczki na Węgry jest skosztowanie kurtoszkołacza, czyli tradycyjnego drożdżowego smakołyku, wypiekanego na żywym ogniu. Dziś z łatwością kupisz go pod nazwą kołacz w miejscach turystycznych jak Zakopane czy Międzyzdroje ale nigdzie nie smakuje tak pysznie, jak w Budapeszcie (wiem, bo sprawdziłam). Polecam Wam opcję z cynamonem i kakao albo na słono, z buritto lub kiełbaską.
Lokalny przysmak: langosz. Długo zastanawiałam się, czy faktycznie mam na to ochotę ale stwierdziłam, że póki nie spróbuję to się nie dowiem. Specjał zdecydowanie nie dla mnie, ale warto zawsze zbierać nowe doświadczenia. Smażone na głębokim oleju ciasto jak do pączków, podawane ze śmietaną i startym żółtym serem (w wersji tradycyjnej) lub w wielu innych wariantach, łącznie z nutellą czy owocami. Mnóstwo tłuszczu i kalorii a smak praktycznie żaden. Ale spróbujcie i oceńcie sami. Langosz jest tani i można go dostać w większości barów szybkiej obsługi.
Ceny w Budapeszcie.
Są zbliżone do naszych polskich, szczególnie tych warszawskich czy krakowskich. Wiadomo, niektóre produkty są tańsze u nas a droższe tam i na odwrót, ale generalnie nie odczuwa się większej różnicy. Warto jednak płacić w lokalnej walucie (forint węgierski) ponieważ płacą w euro często kwota jest wyższa.
Jak się tam dostać?
Opcji jest wiele, warto sprawdzać loty w korzystnych cenach bo często można trafić coś atrakcyjnego za grosze. My wybraliśmy się autem z Krakowa, łącznie nie całe 400 km.
Wierny towarzysz.
W trakcie wyjazdu towarzyszył mi mój niezastąpiony kompan wakacyjnych wyjazdów- Semilac. Postawiłam na delikatny manicure z elementami oka, wykonany przy pomocy fuksji i srebra. Do zdobień wykorzystany został czarny żel do zdobień. Pomimo trudnych dla lakieru do paznokci warunków, przez cały swój pobyt cieszyłam się idealnym manicure bez jakichkolwiek odprysków. Szczerze polecam takie rozwiązanie, zwłaszcza dziewczynom, które planują aktywne wakacje. Słona i chlorowana woda czy wysokie temperatury to największy wróg klasycznego lakieru, dlatego jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, koniecznie zastąp go wersją hybrydową. Taki manicure możesz wykonać samodzielnie w domu, wystarczy, że zamówisz sobie domowy zestaw od Semilac. Wszystkie potrzebne informacje znajdziesz tutaj ---> klik!
To tyle, jeśli chodzi o moją wycieczkę do Budapesztu. Koniecznie dajcie znać czy posta Wam się podobał i czy tego typu wpisy są przydatne. Jestem również ciekawa, kto z Was miał okazję zwiedzić tę stolicę? Dajcie znać w komentarzach. Wybaczcie proszę jakość zdjęć, niestety wszystkie robiłam telefonem ponieważ zapomniałam aparatu ale obiecuję, że poprawię się przy okazji kolejnych relacji.
Bardzo fajny i interesujący post, zwłaszcza, że wakacje są tuż, tuż... Dzięki tego typu postom można zaplanować własny wyjazd. Podajesz wszystkie istotne informacje - co warto zobaczyć, gdzie warto przenocować, co warto zjeść... Nie zapominasz także o informachach dotyczących środków transportu. I co ważne, wskazujesz także na kwestie finansowe. Czekam więc na relacje z kolejnych wyjazdów. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny i interesujący post, zwłaszcza, że wakacje są tuż, tuż... Dzięki tego typu postom można zaplanować własny wyjazd. Podajesz wszystkie istotne informacje - co warto zobaczyć, gdzie warto przenocować, co warto zjeść... Nie zapominasz także o informachach dotyczących środków transportu. I co ważne, wskazujesz także na kwestie finansowe. Czekam więc na relacje z kolejnych wyjazdów. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHej! Bardzo ciekawy post, cieszę się, że podobało Wam się w Budapeszcie! Jestem Węgierką, więc czytając relację aż mi się zrobiło cieplutko na sercu :) Następnym razem jak będziecie w stolicy, polecam się wybrać na wycieczkę do mojego rodzinnego Szentendre - malowniczego miasteczka nad Dunajem, zwanym też miastem artystów. Podobny klimat jak w Kazimierzu Dolnym, tylko cieplej i lepsze wino :) Podróż z Budapesztu (dokładnie z Batthyány tér) zajmuje niecałe 40min. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa powiem jedno, obłędne tatuaże!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej postów tego typu ! :) Zachęciłaś mnie aby wybrać się w końcu do Budapesztu :)
OdpowiedzUsuńMega post, piękne zdjęcia i normalnie aż chce się tam pojechać samemu wszystkiego spróbować. A mi się ten langosz podoba, ja to lubię takie tłuściochy więc mi pewnie by smakował :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPięknie tam
OdpowiedzUsuń