Czuję, że jestem gorsza od innych. Opowieść naszej czytelniczki o zaniżonym poczuciu wartości.

Posty z cyklu "opowieści czytelniczek" bardzo Wam się spodobały a temat braku pewności siebie jest tym, o który najczęściej pytacie. Dzisiejszy wpis to bardzo poruszająca opowieść, w której każdy z nas może odnaleźć cząstkę siebie. Niska samoocena to nie tylko negatywne myśli na temat siebie samego, to ogólne rozgoryczenie, złość i żal do świata. Historia Moniki pokazuje jednak, że można z tym wygrać. Jeśli więc czujesz, że temat może dotyczyć także Ciebie, nie ignoruj tego. Uważnie przeczytaj, ucz się na cudzych błędach i wyciągaj wnioski.

-------------------------------------------------------------------------------------------
Monika, 25 lat, pochodzi ze Słupska.

"Uwielbiałam początek roku szkolnego, plecak i piórnik pachną nowością, książki wyglądają jak na półkach w Empiku a nauczyciele i nowe przedmioty wydają się takie intrygujące. Liceum Ogólnokształcące z oddziałem dwujęzycznym wydawało się świetnym wyborem, mogłam dobrze przygotować się do matury i porządnie nauczyć języka. Miałam 16 lat, kiedy moje problemy z samooceną zaczęły mieć realny wpływ na dokonywane wybory. Już w pierwszym tygodniu szkoły uformowały się w klasie pewne grupki liczące po 4-8 osób. Miałam jedną dobrą koleżankę, siedziałyśmy razem w ławce i razem chodziłyśmy do szkoły, ale ona była akceptowana wśród innych, ja niekoniecznie. Do dziś nie mogę zrozumieć, co tak bardzo nie pasowało im we mnie. Byłam drobną blondynką z błękitnymi oczami, ubierałam się normalnie, dużo uśmiechałam, opowiadałam żarty i byłam miła. Nigdy nie miałam większych problemów z nauką, śmiem nawet powiedzieć, że byłam zdolną uczennicą z dużym potencjałem, zwłaszcza z przedmiotów ścisłych. Mimo to klasa mnie nie lubiła a ja za wszelką cenę próbowałam się innym przypodobać. Dwie uczennice traktowały mnie wyjątkowo podle, nigdy się ze mną nie witały, nie siadały obok w czasie przerwy, często mnie obgadywały. Normalny człowiek w takich sytuacjach odpłaciłby się tym samym, czyli ignorancją, ale nie ja. Na siłę szukałam z nimi kontaktu, specjalnie stawałam obok, próbowałam włączyć się do rozmowy, narzucałam się ze swoją pomocą i towarzystwem. Nie rozumiałam na czym polega różnica między nami ale sądziłam, że to inni są lepsi ode mnie, nigdy na odwrót. Wsparcia od rodziców nie było. Tata nie pracował zawodowo z powodu problemów z kręgosłupem, dorabiał udzielając korepetycji z matematyki, mama była managerem w okolicznym hipermarkecie. To od niej po raz pierwszy usłyszałam, przykre słowa, które wywarły duży wpływ na moją psychikę. Gdy rozlałam zupę mówiła, że jestem taką samą ciamajdą jak ona, kiedy dostałam gorszą ocenę motywowała mnie mówiąc, że skończę jak ona jak się nie wezmę do pracy. Z tatą często się kłócili nie przebierając w słowach i nigdy się nie przepraszali za wypowiedziane wyzwiska. Mama dodatkowo nienawidziła swojej pracy, twierdziła ,że szefowa stosuje wobec nich mobbing a klienci są wyjątkowo podli i wszystkie swoje zawodowe rozterki przynosiła do domu. Starałam się poprawić jej humor robiąc ulubioną szarlotkę albo marchewkowe muffiny. Dziękowała choć komentowała, kiedy ciasto wyszło zbyt suche albo niedokładnie posprzątałam piekarnik. Mama była jak pędząca kolejka górska z kolorowymi wagonikami, jej humor potrafił się zmienić kilka razy w ciągu jednego dnia. Kiedy była szczęśliwa, nie można było wyobrazić sobie lepszego rodzica, ale jak tylko się na coś wściekła przestawała nad sobą panować. W liceum zaczęły się również moje nieudane przygody miłosne. W ciągu trzech lat zauroczyłam się w czterech różnych chłopakach, których z perspektywy czasu określam tym samym typem człowieka. Każdy z nich miał niepełną rodzinę, słabe oceny i niezwykłą łatwość w kłamaniu. Moje relacje rozpadały się jedna po drugiej, ostatni związek tuż przed maturą przeżyłam najmocniej, okazało się, że Damian od kilku miesięcy spotyka się z inną, z Klaudią. Usłyszałam wtedy, że ciągle się o wszystko czepiam a moja figura mu się nie podoba bo mam za szerokie biodra. Bolało.

Na studia wyjechałam do Poznania. Studiowałam handel i marketing na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Zmieniłam środowisko, wyjechałam z domu i miałam nadzieję, że w końcu coś się zmieni. Przez chwilę było inaczej ale po pewnym czasie dawne schematy ze szkolnych lat wróciły. Wprowadziłam się do wynajętego mieszkania na Jeżycach, w którym prócz mnie mieszkały jeszcze dwie inne studentki. Były dobrymi koleżankami a ja tą obcą. Układały korzystny dla siebie grafik sprzątania, zajęły największą szafę mnie zostawiając niewielką półkę w przedpokoju, nigdy mnie nie częstowały robiąc obiad a ja za każdym razem oferowałam porcję, kiedy coś przyrządzałam. Pamiętam, że mój dzień sprzątania przypadał zawsze w poniedziałek. Wracałam po weekendzie do mieszkania a w zlewie czekała na mnie sterta garów gromadzonych od kilku dni. Buntowałam się i urządzałam awantury, ale kończyło się to tym, że nie odzywały się do mnie przez kolejne tygodnie. Chyba nie ma nic gorszego niż powrót po ciężkim dniu do domu, w którym czujesz się jak wróg i intruz. Po trzech miesiącach przeprowadziłam się, pomimo korzystnej lokalizacji i ceny poprzedniego mieszkania. Od mamy usłyszałam, że jak zwykle nie umiem się dogadać z równieśnikami a ona musi płacić za to, że jestem nielubiana. Byłam coraz mniej odporna na złośliwości, kąśliwe uwagi i stresujące sytuacje. Powoli stawałam się osobą, której nie lubiłam. Chcąc się przypodobać w grupie, roznosiłam sensacje i opowiastki, bo dziewczyny uwielbiały słuchać plotek. Wszyscy obgadywali więc i ja to robiłam, satysfakcjonowało mnie, że mówi się źle także o innych, nie tylko o mnie. Po powrocie z wykładów czytałam newsy na głupich portalach typu Pudelek, zwłaszcza podłe komentarze internautów. Cieszyły mnie wpadki celebrytów i kompromitujące ich zdjęcia. Swoją zazdrość, frustrację i niepowodzenie w życiu tłumaczyłam sobie tym, że inni na pewno mieli lepszy start, bogatych rodziców, znajomości albo poszli do łóżka z kimś wpływowym. Nieznosiła tego, że koleżanki jeżdżą na narty, do spa albo na sushi, nie lubiłam pięknych kobiet o idealnych sylwetkach i zawsze doszukiwałam się w nich jakichś wad, tylko po to żeby poczuć się lepiej ze sobą. Siedziałam w swoim ciasnym studenckim pokoiku z laptopem na kolanach, obładowana stertą książek przepełnionych marketingowymi treściami, które totalnie mnie nie interesowały i nie widziałam dla siebie perspektyw. Nie miałam pojęcia co chcę robić w życiu, jakiej pracy powinnam szukać i czy w ogóle jest coś, w czym jestem dobra. Nie miałam większej pasji, moim marzeniem było bardziej zjedzenie kolacji w dobrej restauracji lub wyjazd do ciepłych krajów niż przewrotna kariera. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że ja, zwykła szara Monika ze Słupska, mogę mieć własną firmę, zarabiać duże pieniądze, rozwijać się. Wydawało mi się, że to jest zarezerwowane dla innych, przecież ja się nie nadaję. Co może czekać studentkę, która nie wyróżnia się niczym szczególnym, studiuje przeciętny kierunek, którego nawet nie lubi, nie ma oszczędności ani zamożnej rodziny a jej najbliższe plany na przyszłość kończą się na zaliczeniu kolokwium i kupieniu biletu miesięcznego ? W niektóre weekendy dorabiałam jako sprzedawca w kawiarni Starbucks, zarabiałam niewiele ale zawsze miałam parę groszy na swoje potrzeby. Często przyglądałam się z zaciekawieniem uczestnikom śniadań biznesowych, którzy w eleganckich pantofelkach żywo dyskutowali na temat rozwoju nowego projektu.  Kobiety nierzadko były niewiele starsze ode mnie. Zazdrościłam im pomysłu na siebie, jakiegoś celu w życiu, zadbanych paznokci i MacBooka. Po trzech latach studiów, czterech przeprowadzkach i setkach wpisów na Pudelku byłam wciąż w tym samym miejscu. Kręciłam się w kółko, wegetowałam i nic w tym dziwnego, bo nigdy nawet nie podjęłam realnych kroków w celu zmiany swojego życia. Nie wiem, na co liczyłam ... tak naprawdę miałam nadzieję, że wyjadę za granicę, do Norwegii czy Szwecji, tam zarobię jakieś dobre pieniądze, może kogoś poznam i jak za dotknięciem magicznej różdżki, wszystko się odmieni.

O skorzystaniu z pomocy psychologa zdecydowałam tuż po obronie. Byłam w fatalnej kondycji psychicznej, moja pewność siebie, samoakceptacja i poczucie wartości pełzały po ziemi, każdego dnia ginąc pod ciężarem własnych porażek. Praca z psychologiem zajęła mi rok. Był to dla mnie najtrudniejszy rok w życiu, w którym musiałam zmierzyć się ze swoimi własnymi demonami, pogodzić się z dzieciństwem i zaakceptować, że nikt inny tylko ja sama jestem winna większości sytuacji. Trafiłam na wyjątkowego psychologa, który uświadomił mi mechanizmy, o jakich nie miałam pojęcia jako nastolatka. W końcu robię rzeczy tylko dla siebie, nikogo nie chcę uszczęśliwiać. Nie studiuję "dla papierka", żeby rodzice byli zadowoleni, nie zagaduję do ludzi tylko po to, żeby mnie lubili, nie zmuszam się do uśmiechu i nieszczerych wyznań. Czuję, że po raz pierwszy w życiu jestem sobą i w końcu wiem jakim człowiekiem chcę być. Umiem zdefiniować siebie z całym wachlarzem swoich słabości i mocnych stron. Od kilku miesięcy gram na giełdzie. Jak to ? Szara Monika ze Słupska? Odważyłam się, sporo na ten temat czytałam, oglądałam filmy, w końcu spróbowałam. Giełda to trudny temat, ale w końcu robię coś co ma sens, coś w czym jestem dobra. I co najważniejsze- nikomu niczego nie zazdroszczę."

Mam nadzieję, że moja historia pomoże choć jednej osobie zastanowić się nad własnym życiem. 
Pozdrawiam,
Monika.
Metamorphia by Enzzo Barrena.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Poczucie wartości i samoakceptacja przekładają się nie tylko na stosunek Ciebie do siebie samego ale również do innych ludzi. Nikt z nas nie jest z góry skazany na krytyczną samoocenę, jeśli więc czujesz że praca nad sobą jest w stanie pomóc Ci w odnalezieniu szczęścia i spokoju, nie bój się szukać wsparcia. 

Gdzie szukać pomocy? 
Pomocy szukaj w lokalnych gabinetach psychologicznych. Materiały i informacje na temat przykładowych terapii i ceny za wizytę możesz znaleźć na stronach internetowych poniższych placówek:

- PTTPB- Polskie Towarzystwo Terapii Poznawczej i Behavioralnej - niezależne stowarzyszenie naukowe zrzeszające terapeutów pomagających osobom z zaburzeniami psyhicznymi i problemami emocjonalnymi
- Centrum Dobrej Terapii - specjalistyczny ośrodek pomocy psychologicznej, psychoterapeutycznej i psychiatrycznej
- Warszawskie Centrum Psychologiczne
- Dolnośląskie Centrum Psychoterapii


39 komentarzy:

  1. Piękna opowieść, czuję się jakbym czytała o sobie samej . Mnie też mama wiecznie krytykowała i wmawiała mi że jestem jakaś gorsza. Porównywała mnie do córki swojej koleżanki z pracy i kazała mi czuć się gorzej przez to że ja nie studiuję medycyny, nie mam bogatego faceta który funduje mi wakacje pod palmami i mam kilka kilo za dużo. Ogromnie mnie to niszczyło i w dorosłym życiu odbija mi się czkawką, za każdym razem jak dostanę jakiś trudniejszy projekt w pracy to stres mnie paraliżuje, jestem pewna że sobie nie poradzę i nie znoszę kytyki. Też wiecznie marnowałam życie siedząc na jakimś durnym pudelku, uwielbiałam złe wieści o innych a z koleżanakmi spotykałam się tylko po to żeby plotkować o innych. Czasem odzywa się we mnie ta zakompleksiona zazdrosna gęś ale już rzadko bo teraz mam wspaniałego faceta ktory mnie w końcu dowartościował i podniósł na duchu. Dziękuje za ten wpis!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 siostry bukowskie. , Blogger