Czego potrzebujemy?
- 500 g suszonych daktyli
- 3 banany
- trzy jajka zerówki
- 150 g mąki kukurydzianej
- 2 czubate łyżki skrobi ziemniaczanej
- łyżka miodu
- dwie tabliczki gorzkiej czekolady minimum 80 % kakao
- łyżeczka sody oczyszczonej
- pół puszki czerwonej fasoli
Jak to zrobić?
1. Daktyle zalej wrzątkiem i odstaw na kilka godzin. Najlepiej zrób to dzień wcześniej, porządnie namoczone o wiele lepiej się blendują.
2. Piekarnik rozgrzej do 150 stopni.
3. Wszystkie składniki na brownie dokładnie zblenduj na gładką masę.
4. Masę wylej na formę, wyłożoną papierem do pieczenia.
5. Wstaw do piekarnika na 20 minut. Przy wyciąganiu ciasto musi być delikatnie płynne i niedopieczone w środku, następnie odstaw je do wystygnięcia i wstaw do lodówki na 2 godziny.
6. Możesz udekorować czekoladową polewą albo wiórkami kokosowymi.
no pięknie siędę w pracy i cieknie mi ślinka.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa za każdym razem jak robię brownie i później je zjadam to nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Tym bardziej, gdy jest ono wykonane z przepisu https://wkuchnizwedlem.wedel.pl/porady/desery-i-przekaski/jak-upiec-idealne-brownie/ to wiem, że wszystkie składniki są na pewno dobrze wyselekcjonowane. DO mnie należy tylko wykonanie ciasta i później go zjedzenie.
OdpowiedzUsuńCóż, cały przepis wydawał mi się mocno podejrzany, ale siostra poleciła, mówię - spróbuję. No i wniosek jest taki, że nie jest to "wilgotne brownie" tylko niedopieczona pasta z daktyli i fasoli z czekoladą. Zapychające, ale nie w ten pozytywny sposób, ciężkie, ciapkowate. Może jakbym piekł to jak normalny człowiek, może z 40 minut to coś by z tego było ale szkoda mi czasu i składników na drugie podejście. Generalnie mocne 2/10 za zapchanie i względnie mało kalorii. Nawiązując do tytułu wolę zjeść prawdziwe brownie i mieć wyrzuty niż jeść tego typu eksperymenty.
OdpowiedzUsuń