Słoneczna Sycylia.

Słoneczna Sycylia.

Każdy z nas ma takie miejsce, które pamięta ze szkolnych podręczników i do którego marzy mu się pojechać. Przez cały okres szkolny uwielbiałam pierwszy rozdział historii naszej kultury jakim jest epoka starożytności i choć rzymskiego koloseum jeszcze nie widziałam, to swoje zainteresowanie tematem uważam za w pełni zrozumiałe. W szkole uczono nas o greckiej kolonizacji i wojnach punickich pomiędzy Republiką Rzymską a Kartaginą, a o mafii sycylijskiej nakręcono niejeden film. Siłą rzeczy każdy z nas jest w stanie za pomocą skojarzeń powiedzieć kilka sensownych zdań na temat tego bogatego historycznie regionu. Sycylia, czyli największa wyspa Morza Śródziemnego z siedzibą w Palermo. Kojarzymy ją z czynnym wulkanem Etna, Syrakuzami, caponatą, pistacjami i pizzą sycylijską. Choć mnie było dane poznać jedynie mały strzępek tej magicznej wyspy to mam nadzieję, że skutecznie zachęcę Was do podróżowania w tym kierunku. Wyprawa na Sycylię była decyzją spontaniczną. Bilety kupiliśmy z dnia na dzień, hotele rezerwowaliśmy intuicyjnie i nawet nie zdążyliśmy zapatrzeć się w porządny przewodnik. Mimo tak pochopnych wyborów śmiało mogę stwierdzić, że to jedno z najpiękniejszych miejscem, jakie dotąd zwiedziłam.

TAORMINA
Po wylądowaniu w Katanii wypożyczyliśmy auto i ruszyliśmy w kierunku naszego miejsca docelowego, oddalonej o 55 km Taorminy. Do celu prowadzą powykręcane i strome serpentyny, ale towarzyszące widoki w stu procentach rekompensują komfort jazdy. Ta niewielka miejscowość położona na zboczach góry Monte Tauro jest kwintesencją Sycylii i każdego roku ściąga miliony turystów z całego świata, głównie za sprawą filmowego krajobrazu. Wyobraź sobie stromą, wiszącą nad turkusowym morzem skałę. Na skale tej mieści się urokliwe miasteczko, pełne kwiatów ogrody, dzika roślinność i majestatyczne budowle sprzed naszej ery. To właśnie jest Taormina. Zatrzymaliśmy się w Residence Terra Rossa, czyli wakacyjnych apartamentach z basenem i widokiem na bajkową Wyspę Piękną (Isola Bella), nazywaną też perłą morza jońskiego. Ta maleńka, bezludna wyspa z niewielkim pałacem i ogrodami sprawiła, że swój każdy poranek rozpoczynałam od zachwycania się krajobrazem. W końcu sam Goethe pisał o Taorminie, że to "największe dzieło sztuki i kultury". Poranna kawka z widokiem na budzące się do życia wybrzeże rekompensowała mi fakt, że nasze hotelowe śniadanie (w ogóle!) nie uwzględniało warzyw. Przyzwyczajona do swoich zwyczajów musiałam na te trzy dni przestawić się na rogaliki z dżemem i czekoladą, popijane sokiem pomarańczowym.

Historyczna część miasta, czyli górna część Taorminy, skupiona jest wokół głównej ulicy Corso Umberto, będącej pomieszaniem różnorodnych stylów. Mamy tu budynki z czasów arabskich, pamiętające panowanie Normanów czy późniejsze zabudowania gotyckie i barokowe. Do zabytkowej części miasta dostajesz się po przekroczeniu kamiennej bramy Porta Messina (brama mesyńska) a wychodzisz mijając bramę katańską (Porta Catania). Zabytki, które koniecznie trzeba odhaczyć przekraczając próg kamiennej bramy to Pałac Corvaja, kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej i oczywiście Plac IX Kwietnia (Piazza IX Aprille), będący jednocześnie tarasem widokowym na Etnę i wybrzeże. Ruszając dalej dojdziesz do Placu Katedralnego wraz z Katedrą św. Mikołaja i barokową fontanną. Jednak bezapelacyjnym numerem jeden na liście zabytków obowiązkowych jest Teatr Antyczny, mieszczący się przy Via Teatro Greco. W dużej części zbudowano go z cegły, co wskazywałoby na to, że powstał w czasach rzymskich ale jego układ zgodny jest z kanonami greckiej architektury. To drugi co do wielkości obiekt tego typu na Sycylii ale malownicze widoki, jakie rozpościerają się za tylną ścianą sceny czynią go najpiękniejszym. Widownia antycznego teatru w dużym stopniu odczuła upływający czas, za to mury prezentują się świetnie. Teatr zachował doskonałą akustykę, w związku z czym po dziś odbywają się tam koncerty, spektakle i festiwale. Wąskie uliczki historycznego miasta przeplatają się ze sklepikami z pamiątkami i drogimi butikami. Możemy tu kupić sycylijski symbol jakim jest kolorowa, ceramiczna głowa Maura (Testa Di Moro) albo klapki Chanel z najnowszej kolekcji. Historia przeplata się ze snobizmem, klasyka z luksusem a gustowne pamiątki z przaśnymi, chińskimi fartuszkami z motywem nagiej kobiety.

Urokliwe plaże, lazurowe wody Morza Jońskiego, historyczne budowle i dymiąca Etna w tle to wrażenia warte każdej ceny. Wiedzą o tym właściciele restauracji, knajp i hoteli, co wiąże się z wyśrubowanymi cenami. Zwabieni muzyką na żywo do Caffe Wunderbar przy Placu IX Kwietnia, za jedno espresso zapłaciliśmy 11 euro. Później się okazało, że rozsiedliśmy się w jednej z najdroższych miejscówek w Taorminie. Jeśli więc nie należysz do grona tych turystów, którzy mogą sobie pozwolić na wydawanie bez liczenia to radzę sprawdzić ceny zanim zasiądziesz w urokliwej knajpce. W dolnej części miasta, skupionej wokół plaży, zjesz taniej i wcale nie gorzej. Polecam Ristorante Da Giovanni, gdzie za 11 euro dostaniesz przepyszny makaron w towarzystwie bajkowego widoku na magiczną wysepkę. Jeśli marzy Ci się drink na leżaku z widokiem na morze, trzeba za to (niestety) dodatkowo zapłacić. W Polsce przywilej  korzystania z barowych leżaków jest zwykle wliczony w cenę, w Taorminie płacisz dodatkowe 7 euro od osoby. Idąc do włoskiej restauracji nie zapominaj również o zwyczaju płacenia coperto, o czym pisałam już relacjonując Wam wyjazd do Toskanii.

Średnie ceny w Taorminie:
pizza - 10 euro
drink Aperol Spritz - 7 euro
kawa - 2.5 euro
duże piwo - 5 euro
makaron z owocami morza - 12 euro
Tiramisu - 6 euro

BASEN WENUS 
Pogoda delikatnie pokrzyżowała nam plany i zamiast wygrzewać się na leżaku przy basenie musieliśmy odbyć podróż w stronę słońca. Pogoda w Taorminie w trakcie drugiego dnia naszego pobytu nie zapowiadała się ciekawie, trzeba więc było uruchomić aplikację w telefonie i znaleźć takie miejsce, gdzie moglibyśmy spokojnie rozkoszować się pięknem Sycylii. Cóż, takie uroki wyspy. Raz słonce a raz deszcz. W tym momencie sprawdza się opcja podróżowania autem z wypożyczalni, jesteś niezależny i gotów do drogi o każdej porze. Naszym celem było Capo Milazzo, przylądek wysunięty w Morze Tyrreńskie. Po spędzeniu około półtorej godziny w aucie przywitało nas parzące słońce i bezchmurne niebo. Dumnie z siebie rozsiedliśmy się w pobliskiej knajpce i zamówiliśmy Aperolka. Ku naszemu zdumieniu okazało się, że kelnerką w tym barze jest dziewczyna z Polski. Wykorzystaliśmy więc okazję, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej na temat wartych odwiedzenia punktów i tym oto sposobem znaleźliśmy się w najpiękniejszym miejscu, w jakim kiedykolwiek byłam. Wyobraź sobie oddzieloną od morza wąskim fragmentem skał lagunę, gdzie woda jest krystaliczna i niemalże gorąca. Po dnie chodzą małe kraby, co jakiś czas przepływają ławice kolorowych rybek a całość otacza egzotyczna zieleń w postaci kwitnących oleandrów, opuncji i ogromnych agaw. To właśnie jest Basen Wenus (Piscina di Venere). Wydrążony w skale naturalny basen to bez wątpienia sceneria, która mogłaby posłużyć do nakręcenia filmu w stylu "Niebiańska Plaża". Sama droga do tego miejsca jest niezwykła. Mijasz wydrążony w skale kościół, gaje oliwne a na koniec kamienne schody, otoczone stromym klifem. W podróży towarzyszą Ci skrzeczące mewy i wygrzewające się w słońcu jaszczurki a w tle widać wyspę wulkaniczną. Mityczna Afrodyta wyłoniła się z morskiej piany na na Cyprze, może jej rzymska odpowiedniczka przyszła na świat właśnie w okolicach Piscina di Venere? Tego nie wiem, ale myśląc o narodzinach bogini piękna i miłości mam przed oczami scenerię, jaką widziałam właśnie w Basenie Wenus.

PODSUMOWUJĄC
Jeśli mogłabym wybierać, to swoją pierwszą w życiu podróż do Włoch rozpoczęłabym właśnie od zwiedzenia Sycylii. Piękny, słoneczny region, w którym czas płynie wolniej. Nie będę się rozwodzić nad plusami bo zdjęcia powyżej mówią same za siebie. Minusy? Zdecydowanie ceny. Przygotuj się za to, że idąc do restauracji wydasz średnio dwa razy tyle, ile wydajesz w polskiej restauracji. Ponadto pogoda jest dość zmienna. Z parzącego upału w ciągu jednej godziny może zrobić się pochmurnie i deszczowo, ale takie uroki wyspy. Jadąc na Sycylię koniecznie weź ze sobą: kapelusz przeciwsłoneczny, porządny aparat i delikatny luz w walizce, żeby można było przywieźć ze sobą przepyszne wino, oliwki albo suszone pomidorki.




Prosty sernik jogurtowy.

Prosty sernik jogurtowy.

Weekend zbliża się wielkimi krokami! Taki serniczek z pewnością ucieszy Twoich gości i sprawi, że w oczach przybyłych staniesz się Perfekcyjną Panią Domu. Nie żeby to było jakieś istotne, właściwie to w ogóle nie jest bo bycie kimś perfekcyjnym jest raczej nudne, ale domowe wypieki zawsze się ceni więc na pewno zyskasz uznanie. Pomimo tego, że uważam się za kobietę troszkę nowoczesną, to  jestem wierna domowym tradycjom a w naszej rodzinie kobiety od zawsze robiły przepyszne ciasta. Moje wypieki w wersji odchudzonej są dalekie od Królewicza babci, ale cóż, smakołyki naszych babć nie mają konkurencji. Koniecznie zapisz sobie gdzieś poniższy przepis, naprawdę warto :)
Czego potrzebujemy?

spód:
- 4 żółtka
- łyżka masła orzechowego
- 10 łyżek otrębów
- 6 łyżek mleka

masa serowa:
- 400 g sera twarogowego
- 400 g serka homogenizowanego
- 4 białka
- 4 łyżeczki cukru brązowego
- 3 łyżki miodu ekologicznego
- 2 budynie w proszku

do ozdoby:
- świeże owoce
- płatki migdałowe
- bakalie
- wedle uznania :)

Jak to zrobić?
1. Piekarnik rozgrzej do temperatury 160 st.C
2. Białka oddziel od żółtek.
3. Dokładnie wymieszaj ze wszystkimi składnikami na spód.
4. Tortownicę wyłóż papierem do pieczenia i wygnieć ciastem na spód. Wstaw do piekarnika na 10 minut. Po zapieczeniu  odstaw do studzenia.
5. Białka ubijaj na sztywną pianę, dodaj cukier cały czas ubijając.
6. Ser twarogowy i homogenizowany wymieszaj z budyniami i miodem, powstałą masę połącz z pianą z białek.
7. Masę serową wylej na podpieczony spód.
8. Piecz około 50 minut. Po upieczeniu wyłącz piekarnik i zostaw ciasto do ostygnięcia (dzięki temu się nie opadnie).

Podróż do Toskanii. Za ile, dokąd, czy warto ?

Podróż do Toskanii. Za ile, dokąd, czy warto ?

Moje pierwsze skojarzenie z Włochami to krzywa wieża, pizza i makaron, czyli klasyczne wyobrażenie kogoś, kto nigdy wcześniej nie był w tym kraju. Po raz pierwszy w życiu pojechałam do Włoch w połowie kwietnia (13-16 kwietnia). Naszym celem była Toskania. Trzy dni to zdecydowanie za mało, żeby móc poznać jeden z najważniejszych centrów światowej turystyki, mam jednak nadzieję, że mój dzisiejszy post zainteresuje Was tym kierunkiem. Toskania to kraina położona w Apeninach Północnych, nad morzem Tyrreńskim i Liguryjskim. Pejzaż toskański kojarzymy przede wszystkim z winnicami, drzewkami oliwnymi, parzącym słońcem i wąskimi ścieżkami otoczonymi drzewami cyprysowymi. Każdy, kto oglądał film "Gladiator" doskonale wie, jaki krajobraz mam na myśli. Ale region ten to także wybrzeże z piaszczystymi plażami i wakacyjnymi kurortami. Toskania jest również krainą historyczną, zwaną kiedyś Etrurią, zamieszkaną przez Etrusków, co możemy kojarzyć z lekcji na temat Imperium Rzymskiego. Lecieliśmy z lotniska w Krakowie do Pizy. Po wylądowaniu wypożyczyliśmy auto, dzięki czemu mogliśmy w stu procentach wykorzystać spędzony w Toskanii czas i sprawnie przemieszczać się między najważniejszymi atrakcjami i zabytkami.

Na początek istotne informacje o tym, ile kosztowała mnie ta trzydniowa wycieczka.
Na wycieczkę wybrliśmy się w trzy osoby, ponade ceny to kwota za jedną osobę:

- samolot z Krakowa do Pizy w obie strony z bagażem: 350 zł, linie RyanAir
- 3 noclegi (hostel w Pizie, apartament w San Gimignano, hotel w San Vincenzo): 330 zł
- wypożyczenie auta na trzy dni z wypożyczalni Centauro: około 150 zł na osobę, rezerwacja za pomocą RyanAir, opcję ubezpieczenia auta wybraliśmy na miejscu, aby uniknąć płacenia kaucji. Jeśli zamierzasz wybrać się na zwiedzanie Włoch autem z wypożyczalni to zalecam wykupienie ubezpieczenia tzw. full insurance, ponieważ włoskie uliczki są niesamowicie strome i wąskie a inni kierowcy bardzo nieostrożni
- wydane na miejscu (restauracje, bary, muzea, parkingi, benzyna, pamiątki): 650 zł

łączny koszt wycieczki na jedną osobę: około 1480 zł




PIZA
Pierwszym punktem na mapie naszej podróży było miasto Piza, kojarzone z jedną z najbardziej ikonicznych budowli świata - zbudowaną z białego marmuru Krzywą Wieżą (Torre pendente di Pisa). Prawdę mówiąc był to jedyny zabytek, jaki zwiedziliśmy w Pizie, ponieważ nasze przewodniki nie wskazywały nic więcej, co mogłoby nas zainteresować z tym mieście. Krzywa wieża to w rzeczywistości dzwonnica katedralna, należąca do kompleksu romańskich zabudowań na Campo dei Miracoli. W skład zespołu zabytkowego wchodzi średniowieczna architektura składająca się z katedry, baptysterium (budynek na planie koła z kopułą ze zdjęć poniżej), kampanila (dzwonnica, czyli właśnie Krzywa Wieża) oraz cmentarz. Swoją przygodę z odchyleniem wieża rozpoczęła tuż po zbudowaniu, w 1174 roku i obecnie jej odchylenie od pionu wynosi około 5 m, zwiększając się średnio o 1 mm rocznie. Wieża jest niesamowicie fotogeniczna a na żywo sprawia wrażenie jeszcze bardziej krzywej niż na zdjęciach. Zwiedzaliśmy ją w kwietniu, czyli poza sezonem, a ilość turystów sprawiła, że zrobienie sobie z nią zdjęcia bez ludzi 'podtrzymujących' w tle zajęło nam półtorej godziny. Mała rada: jeśli jedziesz się do Pizy koniecznie wybierz godzinę o brzasku. Warto wstać bladym świtem i w spokoju zachwycać się widokiem majestatycznych budowli, w przeciwnym razie przyjdzie Ci przeciskać się w tłumie rozszalałych turytów, gotowych wejść na wszystko i wszędzie, żeby tylko zrobić swoje wymarzone zdjęcie. Obecność wojskowych aut i ochrony skutecznie studzi zapał głodnych wrażeń turystów, mimo to są śmiałkowie gotowi zapłacić 500 euro za wtargnięcie na trawnik.

W Pizie nocowaliśmy w hostelu Villa Maria and Apartaments.
Forma noclegu: bed & breakfast.
Cena za noc dla jednej osoby: 19 euro
SAM GIMIGNANO
Po odhaczeniu Krzywej Wieży ruszyliśmy autem w stronę toskańskiej miejscowości w prowincji Siena. Miasto zwane 'średniowiecznym Manhattanem' słynie z wież, budowanych przez zamożnych właścicieli i zwabia miliony turystów z całego świata. Położone na wysokim wzgórzu i otoczone murami sprawia, że jego wieże widoczne są już z dużej odległości. Jeśli na zwiedzanie wybierasz się autem to nie będzie problemu z parkingiem, wokół murów miasta przygotowano kilka dużych parkingów, płatnych 2 euro za godzinę. San Gimignano założono w III wieku przed naszą erą przez Etrusków a swój rozwój przeżywało w okresie średniowiecza. Miasto prosperowało do roku 1348, kiedy to epidemia dżumy zabiła większą część obywateli. W XIX wieku odkryto je na nowo, doceniając jego ogromne walory turystyczne. Historyczne centrum znajduje się na liście UNESCO i jest jednym z najpiękniejszych miast, jakie miałam okazję podziwiać. Zwiedzając je masz wrażenie, że przenosisz się w czasie i gdyby nie stroje przebywających wokół turystów trudno byłoby zgadnąć, który mamy rok. Oryginalny charakter grodu czuć w kamiennych murach, strzelistych wieżach i wąskich uliczkach. Ogromne wrażenie robi główny plac Piazza del Duomo wraz z kościołem Collegiata di San Gimignano, ratusz z najwyższą, mierzącą 54 metry wieżą Torre Grossa oraz plac ze studnią w centrum Piazza della Cisterna. To właśnie przy tym placu znajduję się lodziarnia z najpyszniejszymi lodami świata Gelateria Pluripremita, będąca laureatem Lodowych Mistrzostw Świata. Polecam smak Toskański Ogród z orzeźwiającą bazylią i miętą. W mieście nie znajdziesz sklepu spożywczego, warto więc małe zakupy zrobić u podnóży kamiennego grodu. Są za to przepiękne sklepiki z pamiątkami, gdzie dostaniesz regionalne wina (zwłasza białe wytrawne Vernacci di San Gimignano), makarony i wędliny, ręcznie robione mydła, pyszne oliwki, porcelanę i lokalną biżuterię. Z murów kamiennej twierdzy rozpościera się typowa dla Toskanii panorama bogata w winnice i gaje oliwne, polecam podziwiać widok o zachodzie słońca.

W San Gimignano nocowaliśmy w apartamencie B&B Ridolfi, w samym sercu historycznego grodu.
Forma noclegu: bed & breakfast.
Cena za noc dla jednej osoby: 25 euro
MONTERIGGIONI
Kolejnym punktem na naszej mapie wrażeń było toskańskie wybrzeże. Po drodze jednak zahaczyliśmy o jeszcze kilka pięknych miejsc, które postaram się pokrótce przedstawić. Niestety, złapała nas taka ulewa, że mam niewiele zdjęć bo bałam się, że aparat mi zamoknie. Chyba słaby ze mnie dziennikarz, skoro warunki pogodowe są w stanie sprawić, że nie mam dla Was relacji. Obiecuję poprawić się przy następnej wyprawie.

Zamek Monterigionni, czyli kamienna twierdza z murami obronnymi była kolejnym celem naszej wyprawy. Prawdę mówiąc odpuścilibyśmy sobie ten punkt gdyby nie fakt, że była to sceneria dla wielu filmów takich jak mój ukochany "Gladiator", "Angielski Pacjent" i "Ukryte Pragnienia". Swoje reklamy kręcili tutaj marki Fiat, Citroen, Nissan, Ford a gry komputerowe z serii Assassin's wiernie odwzorowała scenerię miasta. Monterigioni może również zainteresować fanów literatury, bowiem Dante Alighieri w "Boskiej Komedii" porównał wizje olbrzymów w czeluściach piekieł do monteriggiońskich wież warownych. Stąd też obecność w mieście pamiątek nawiązujących do włoskiego poety oraz przebierańców,  cytujących fragmenty tego światowej sławy arcydzieła.  Monterigionni to bardzo małe miasteczko, wystarczy nam godzina, aby zwiedzić kady jego punkt. Po przekroczeniu średniowiecznej bramy ujrzymy obrazek żywcem wyjęty z filmu kostiumowego. Stylem przypomina opisane wyżej San Gimignano. Warto zobaczyć romański kościół Santa Maria Assunta, mury obronne miasta, główny plac Piazza Roma z otaczającymi go barami i sklepikami oraz  zdumiewającą panoramę Toskanii, widoczną z wież widokowych.
SAN VINCENZO
Spragnieni plaży i morza w końcy dotarliśmy na wybrzeże Etrusków, do malowniczego miasta portowego San Vincenzo. Białe i piaszczyste plaże nad brzegiem Morza Tyrreńskiego skradły nasze serca do tego stopnia, że poza wylegiwaniem się na słońcu i odwiedzeniem kilku barów nic więcej nie udało nam się zobaczyć. Nie ukrywam jednak, że po dwóch dniach intensywnego chodzenia takie wylegiwanie się było dla nas zbawienne. Główna zabudowa miasta skupia się wokół plaż. Mnóstwo tu wakacyjnych rezydencji, wysokiej klasy hoteli i apartamentów, barów oraz restauracja i rzecz jasna cudowny port jachtowy. Podczas pobytu w tym mieście miałam okazję spróbować najpyszniejszych oliwek i suszonych pomidorów, jakie kiedykolwiek jadłam.

W San Vincenzo nocowaliśmy w hotelu Residenca Santa Cecilia. Hotel z basenem i widokiem na morze.
Forma noclegu: trzygwiazdkowy hotel ze śniadaniem w formie szwedzkiego stołu.
Cena za noc dla jednej osoby: 33 euro
PODSUMOWANIE I MOJE UWAGI

Plusy wycieczki do Toskanii: 
- bajkowe widoki
- historyczne, zatrzymane w czasie miasta
- dobre warunki pogodowe
- łatwe i niedrogie połączenie lotnicze z Polską
- malownicze plaże
- otwartość na turystów
- łatwa komunikacja w języku angielskim
- liczne bary, restauracje i punkty gastronomiczne
- baza noclegowa w przystępnych cenach
- możliwość prowadzenia auta po spożyciu do 0,5 promila alkoholu

Minusy wycieczki do Toskanii:
- ceny w restauracjach i barach. Średnio za danie w jakiejkolwiek restauracji (np. makaron z owocami morza) musisz zapłacić co najmniej 10 euro, do tego napój to cena około 2 euro. Ponadto do każdego zamówienia doliczane jest tzw. coperto, czyli nakrycie i wynosi około 2,5 euro za osobę. Idąc do restauracji na obiad musisz więc wydać minimum 15-20 euro za osobę
- wąskie, kręte i strome uliczki, znacznie utrudniające płynne przemieszczanie się samochodem
- od godziny 15.00 do 19.00 wszystkie restauracje są zamknięte. Jeśli więc planujesz zgłodnieć o tej porze, lepiej mieć ze sobą przekąski na czarną godzinę

Uwagi:
- wypożyczając auto z wypożyczalni przy lotnisku pamiętaj o wykupienia pełnego pakietu ubezpieczenia. Cena za pełen pakiet nie jest wygórowana a znacznie ułatwia komfort jazdy
- zwiedzając historyczne miasta pamiętaj o zostawieniu auta na parkingu u podnóża grodu. Nie szukaj darmowego parkingu - nie znajdziesz go. Nie wjeżdżaj autem na teren historycznych miast, mandaty i kary za tego typu przewinienia są wysokie i nie unikniesz ich zapłacenia biorąc auto z wypożyczalni
- wybierając hotel koniecznie sprawdzaj na mapie jego położenie. Odległość od centrum miasta jest niesamowicie ważna, ponieważ poruszanie się komunikacją miejską jest bardzo utrudnione a parkingi płatne. Polecam wybierać hotele w samym centrum, są droższe ale dzięki temu zyskasz czas na dokładne zwiedzenie malowniczych miejsc
Copyright © 2014 siostry bukowskie. , Blogger